wtorek, 30 lipca 2013

Dwójka.

-Wpuścisz mnie do środka?- z otępienia wyrwał mnie głos Maćka. Popatrzyłam chłopakowi przez chwilę w oczy po czym ruchem ręki zaprosiłam gościa do domu. Przeszliśmy do salonu gdzie rozsiadł się wygodnie na kanapie, a ja usiadłam na fotelu obok.
-Jaki jest cel twoje wizyty?- spytałam  po dłuższym czasie milczenia.
-Chciałem z tobą porozmawiać-odpowiedział, na co przewróciłam oczami.
-Nie mogłeś zaczekać z tym do rana?- spytałam z ironią w głosie. Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i utkwił swój wzrok w podłodze.
-Teoretycznie mogłem zaczekać ale coś mnie tchnęło, żeby zrobić to teraz.
-No godzinę wybrałeś sobie idealną… To o czym chcesz rozmawiać?-spytałam cały czas obserwując go.
-Chciałem… Przede wszystkim powinienem cię przeprosić za moje zachowanie przed wyjazdem i za to, że się nie odzywałem potem. To tak nie powinno było wyglądać, nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba po prostu bałem się, że już nie wrócisz.-chłopak przeniósł wzrok z ziemi na mnie.
-Maciek ja.. ja też powinnam cię przeprosić-wstałam, podeszłam do okna nie przestając mówić- Nie powinnam była mówić ci tego przez telefon, ja nie wiem dlaczego tak postąpiłam, chyba po prostu się bałam twojej reakcji. Znam się tak długo, a mimo to z każdym dniem poznaję cię na nowo- mówiąc to czułam jak po moim policzku spływa łza. Maciek zauważając to podniósł się, podszedł i mnie przytulił mocno do siebie.
-Obiecuję ci, że naszej przyjaźni już nic nie złamie, nigdy-szepnął mi do ucha i delikatnie przez przypadek musnął je swoimi ustami, a po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz . Ścisnął mnie jeszcze mocniej po czym wypuścił z uścisku- Czyli wszystko po staremu?-spytał.
-Tak, wszystko po staremu-uśmiechnęłam się i otarłam łzy.
-To ja już będę leciał. Mam kawałek do Limanowej. Do zobaczenia-uśmiechnął się szeroko i już miał wychodzić kiedy ze schodów niemalże zbiegł Kamil.
-No co ty będziesz się po nocach tłukł autobusami. Zostań już u nas-zaproponował po czym patrząc na zupełnie zdezorientowanego Maćka dodał szybko- Ewka mnie zabije jak cię teraz wypuszczę.
Wszyscy popatrzyliśmy po sobie po czym wybuchliśmy śmiechem.
-No to chyba nie mam wyjścia-odpowiedział brunet-to gdzie mam się rozgościć?
-Proponuję salon ewentualnie pokój gościnny ale tamtejsze łózko jest nie wygodne, zresztą kanapa też za wygodna nie jest- stwierdziłam, za co Kamil zgromił mnie wzrokiem.
-To może niech Maciek śpi u ciebie skoro wszędzie indziej tak nie wygodnie-dodał ze cwanym uśmieszkiem. Tym razem to ja zgromiłam brata wzrokiem i pozostawiając to bez komentarza udałam się do swojego pokoju.
 -To ja chyba zostanę na tej kanapie tutaj. Dobranoc- rzucił się na kanapę, ściągnął buty i nakrywszy się kocem  i ułożył się do snu.
-No jak chcesz. To dobranoc- powiedział Stoch i udał się na piętro do swojej sypialni...

Następnego dnia obudził mnie dźwięk silnika samochodowego, pisk opon i huk trzaskających drzwi. Wyciągnęłam rękę po telefon ,aby sprawdzić, która jest godzina. ‘Siódma rano, przecież to jest środek nocy’ pomyślałam. Z głębi domu czuć było intensywny zapach kawy. Leniwie podniosłam się z łóżka, zrobiłam koka, umyłam twarz i zeszłam na dół do kuchni, w której od rana szalał ,jak się okazało, mój brat.  Rozejrzałam się niepewnie dookoła szukając Maćka.
-A gdzie Maciek?- spytałam Kamila.
-Wyszedł przed chwilą. Przyjechała po niego Natalia-odpowiedział. Przeniosłam wzrok na brata kiedy ten dostrzegł moje zdziwione spojrzenie ciągnął dalej -Ach... bo ty nic nie wiesz, to siadaj do śniadania zaraz ci opowiem.
Wszystkie słowa Kamila odbijały mi się echem w głowie. Maciek ma dziewczynę, no kto by pomyślał, że ten niesamowicie ambitny, zapatrzony w skoki i wieczny dzieciak się zakocha.
-Podejrzewam, że sam ci o wszystkim opowie jak się spotkacie na spokojnie- stwierdził Kamil zjadając kolejny kawałek naleśnika-Czemu nie jesz?
-Nie jestem głodna, nie mam ochoty na nic-odpowiedziałam patrząc się tępo w ścianę. Sama nie rozumiałam swojego zachowania. Przecież Maciek był tylko moim przyjacielem.
-Chyba nie potrzebnie ci o tym mówiłem-odpowiedział ze smutkiem w głosie. Spojrzałam na brata i lekko się uśmiechnęłam. Po parunastu minutach bezczynności wstałam i bez słowa opuściłam pomieszczenie. Poszłam do pokoju gdzie szybko się przebrałam i po cichu wyszłam z domu. Wsiadłam do busa i ruszyłam do Zakopanego, w którym znalazłam się po paru minutach. Wysiadłam przy dworcu i udałam się pod skocznię. Wielka Krokiew, jedno z moich ulubionych miejsc w Zakopanym. Usiadłam na ławce. Wszędzie było pusto, ani jednej żywej duszy. Słońce już od rana mocno grzało, rozsiadłam się wygodne i przymknęłam oczy. Jednak nie długo było dane mi ncieszyć się ciepłymi promieniami słonecznymi gdyż coś przysłoniło mi całkowicie słońce. Kiedy otworzyłam oczy krzyknęłam głośno, po czym podskoczyłam z ławki, a po chwili wybuchłam głośnym śmiechem. Na wprost mnie stał Manuel Fettner. Nie wiele myśląc rzuciłam się mu na szyję, a chłopak objął mnie i roześmiał się serdecznie.
-Ale mnie przestraszyłeś!- wykrzyczałam po niemiecku.
-Oj, wiesz, że nie chciałem-odpowiedział mi puszczając mnie z uścisku i wyszczerzył się.
-Co ty tu robisz? Sam przyjechałeś?- spytałam na co chłopak znowu się roześmiał.
-No co ty, nie chciałoby mi się samemu. Przyjechaliśmy i zaczynamy tutaj sezon treningowy
-I czemu ja nic o tym nie wiedziałam?!-ponownie krzyknęłam, przybrałam minę obrażonego dziecka i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Fettner popatrzył na mnie po czym złapał mnie za rękę i pociągną za sobą
- Dokąd mnie ciągniesz? Ja nigdzie nie idę dopóki się nie wytłumaczysz- jednak moje groźby, godne pięcioletniego dziecka zdały się na nic. Przyciągnął mnie do siebie, wziął na plecy i ruszył w kierunku skoczni.
-Manuel puszczaj! Postaw mnie na ziemię w tej chwili, słyszysz?- jednak jakiekolwiek prośby również nic nie poskutkowały. Chłopak szedł żwawo w kierunku krzesełek, na których zawodnicy wjeżdżają na sam szczyt skoczni. Gdy już do nich doszliśmy dopiero wtedy mnie odstawił na jedno z krzesełek i zasiadł obok mnie.
-No to teraz już wiesz dokąd chciałem cię zaciągnąć-ponownie się wyszczerzył. Nie pytając już o nic również się uśmiechnęłam do przyjaciela. Byłam ciekawa co on znowu wymyślił. Gdy już dojechaliśmy na górę Fetti wyskoczył pierwszy i pobiegł kawałek przede mną nakazując mi iść za sobą.
-Chłopaki! Chłopaki! Patrzcie kogo przywiozłem ze sobą!- zawołał i teatralnym gestem zaprezentował swój nabytek, czyli mnie.  Chłopcy lekko zdziwieni moją obecnością prędko oprzytomnieli i ruszyli mi na powitanie.
-Ania! Co ty tu robisz?- zapytał niezwykle ucieszony moją obecnością Morgi.
-Hm.. przyszłam na spacer, kiedy to spotkałam tego oto osobnika-ciągnęłam dalej wskazując na Manuela- a raczej zostałam przez niego uprowadzona i przywieziona tu do was na górę. 
Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem jednak bardzo szybko się uciszyli, bo zbliżał się Pointner.
-O, kogo to ja widzę, moja ulubiona pani fotograf. Wpadłaś nas odwiedzić?
-Tak, można tak powiedzieć-odpowiedziałam zmieszana patrząc na ciągle uśmiechniętego Fettnera.
-Bardzo nam miło-zwrócił się do mnie po czym dodał- dobra chłopaki na dziś starczy oględzin, wszystko załatwione. Jutro punkt siódma rano zaczynamy trening, na dziś to wszystko.
-To znaczy, że mamy wolne?- spytał jeden z Austriaków.
-Tak. tylko błagam spokojnie się zachowujcie- odrzekł z powagą Pointner i odszedł. Wszyscy szczęśliwi ruszyli do kolejki by zjechać na dół.
-No to co maleńka, idziemy gdzieś na miasto- Fettner bardziej stwierdził niż zapytał i już chciał mnie objąć, gdy Morgi szybkim ruchem ręki zrobił to pierwszy.
-No pewnie, że idziemy, ale wszyscy-odparł z naciskiem na słowo wszyscy czym spowodował, że mina Manuela zrzedła.
-A gdzie jest Gregor?- spytałam zupełnie zmieniając temat rozmowy, zapomniałam o nim kompletni.e Chłopaki spojrzeli po sobie z nieciekawymi minami.
-Widzisz... bo nasz Gregor znalazł sobie dziewczynę- odpowiedział mi z przekąsem Morgi.
-Pusta blondynka, leci na kasę- dodał Fettner za co blondyn nieznacznie zgromił go wzrokiem- No co się tak patrzysz. Taka prawda, nikt jej nie lubi. Jeszcze jej imię, Sandra. Ten to zawsze sobie kogoś znajdzie-przeciągną swoją wypowiedź brunet.
Gdy zjechaliśmy już na dół ruszyliśmy w kierunku COS-u. Oczywiście droga nie obyła się bez niespodzianek. Pod bramą ośrodka spotkaliśmy Gregora z Sandrą. Chłopak zwrócił oczy w naszym kierunku. Wyglądał przekomicznie. Zupełnie tak jakby zobaczył ducha, jak się domyślam tym duchem byłam ja...______________________________________________________

Witam. Oto i drugi rozdział. Co by tu więcej powiedzieć, wiem, że to dopiero początek i może dlatego komentarzy jest tak mało ale mam nadzieję, że z każdym postem będzie ich przybywać, anonimowe, z konta jakiekolwiek byleby były szczere. Jeśli coś piszę nie tak(np.interpunkcja) to bardzo proszę mi to powiedzieć lub macie jakieś sugestie dotyczące ogólnie wyglądu bloga(np. rozmiar czcionki itp.).

poniedziałek, 22 lipca 2013

Jedynka.

Siedząc na balkonie podziwiam piękne widoki jakimi są polskie Tatry, u podnóży których leży moje miasto, Zakopane. Co prawda mieszkałam w Zębie ale większość mojego wolnego czasu spędzałam w Zakopanym, tam też uczęszczałam do szkół i miałam moich przyjaciół. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego brata.
-Weź ten koc, bo zmarzniesz- otulił mnie kocem jak małe dziecko i usiadł po przeciwnej stronie stołu. Uśmiechnął się do mnie po czym dodał spoglądając w kierunku rozświetlonego miasta -Zakopane nocą wygląda pięknie.
-Tak- zawtórowałam bratu. Oboje spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy głośnym śmiechem. Niestety obudziliśmy tym Ewę, żonę Kamila.
-Co wy tu jeszcze robicie?- spytała zaspana blondynka ukazując nam się w progu drzwi balkonowych.
-Podziwiamy Zakopane!- odpowiedzieliśmy jednocześnie co wywołało kolejną salwę śmiechu do czego dołączyła się również i Ewa.
-No dobra, nie wiem jak wy ale ja idę dalej spać-odpowiedziała po czym zniknęła w głębi domu.
-Idę do mojej żony, Tobie też radzę iść już spać, mała- stwierdził Kamil.
Nie chętnie podniosłam się z krzesła i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Wspaniale było wrócić do domu, do Polski, do przyjaciół i rodziny po roku nieobecności. Przez ostatni rok byłam w Austrii, na rocznym kursie fotografii gdzie miałam przyjemność poznać wielu wspaniałych ludzi, w tym również kadrę Austrii w skokach narciarskich. Nauczyłam się wielu przydatnych wskazówek i jak mi się zdaję zyskałam nowych przyjaciół w postaci Austriaków. Mimo późnej godziny nie położyłam się jeszcze spać, nie chciało mi się spać. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać zdjęcia z wyjazdu. Wśród nich szczególnie moją uwagę przykuły wszystkie te, które wykonywałam podczas pracy na skoczni. Część przedstawia skoczków w locie, część skoczków prywatnie. Przewijałam po kolei zdjęcia tłumiąc w sobie śmiech. Najbardziej rozbawiło mnie moje zdjęcie z Gregorem Schlierenzauerem, na którym obydwoje mamy zeza i języki na wierzchu. Moją czynność przerwał mi dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, kto to mógł być o tak późnej porze. Usłyszałam jak Kamil tłucze się w pokoju obok, potem schodzi po schodach, żeby wreszcie otworzyć drzwi niezapowiedzianemu gościowi.
-Cześć, co tak późno wpadasz?- usłyszałam głos brata, niestety głosu rozmówcy już nie słyszałam.Miałam nadzieję, że to może Julia wróciła. Po chwili usłyszałam ponownie głos mojego brata- Ania, ktoś do Ciebie!- krzyknął.
Szybko wyskoczyłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół. Gdy zobaczyłam gościa stanęłam jak wyryta. Nie spodziewałam się go zupełnie.
-To ja was już może zostawię...- zaproponował Kamil i jak powiedział tak zrobił. Zostawił nas samych, mnie i jego...